Hoi An - to nareszcie wakacje. Lepsza pogoda, malownicze urocze uliczki i swiety spokoj. Spedzamy tu 3 noce nareszcie mozna rozpakowac plecak, wstawic pranie, ogarnac sie nieco.
Miasto slynnie miedzy innymi z krawcow, ktorzy w ciagu paru godzin porafia uszyc prawie wszystko. Pieniadze nie proporcjonalne do niczego. Nasza ekipa 4 osob zaopatruje sie w 3 garnitury, niezliczona liczbe koszul, kilka par spodni, kurtke etc. Spedzamy w salonie krawieckim jedno cale popoldnie sluzac paniom za manekiny :)
Od dzisiaj tez nosimy azjatyckie kapelusze! J'adore!
Jutro czeka nas podwojna wycieczka. Najpierw razem z biurem jedziemy do My Son, potem wynajetym samochodym do Marmurowyh Gor z nadzieja na zahaczenie o Chinese Beach.
Najlepsze jedzenie jak dotad - Hoi An!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz