czwartek, 24 marca 2011

Letter from Hanoi

Miasto zgielku, halas, harmider, szum. Po Indiach to prawie sielanka. Dzisiaj taki dzien na rozruszanie, dzien na start. Nasz hotel, dowoz z lotniska, planowane wycieczki  -ok, nie ma zawodu ale daleko do idealu. Masa ludzi na ulicach. Calosc jakas taka szaro bura. Jakby ktos posypal to miasto maka albo cementem. Dzis skusilam sie na salate z pokrzywy mocno perfunowana, mam nadzieje ze bede zyla. Fajna znajomosc przy straganie ze Szwajcerem i takie luzne wloczenie sie po miescie - to akurat lubie. Obecnie jest prawie polnoc, najwyzsza pora zeby isc spac w samolocie prawie nie zmruzylam oka. Jak zwykle.
Co bylo ciekawego dzis?
Bylismy na przedstwieniu w znanym teatrze lalek na wodzie. Poza tym zyjemy zwiedzamy OLD Quartier.
Humory dopisuja, temeratura +17 w Hanoi. La vie est belle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz